,

MAŁA, KTÓRA WINDĄ DO NIEBA WJECHAŁA /5/

Oto cytat z „Dziejów duszy” – duchowego pamiętnika św. Tereski: „Żyjemy w wieku wynalazków, nie ma już potrzeby wchodzić na górę po stopniach schodów; u ludzi bogatych z powodzeniem zastępuje je winda. Otóż i ja chciałabym znaleźć taką windę, która by mnie uniosła aż do Jezusa, bo jestem zbyt mała, by wstępować po stromych stopniach doskonałości. (…) Windą, która mnie uniesie aż do nieba, są Twoje ramiona, o Jezu!”

Jak wiadomo winda zatrzymuje się na różnych piętrach. Jakie piętra możemy odnaleźć w „małej drodze”? Jest ich kilka:

Piętro I: Stać się jak dziecko.
Klucz do rozumienia Ewangelii, który Tereska odnalazła w słowach z Księgi Przysłów: „Prostaczek niech do mnie tu przyjdzie” (Prz 9, 4). Biblijny „prostaczek” to ktoś niedoświadczony, niepełnoletni, dziecko. Nie chodzi o naiwność czy infantylność. Pamiętajmy, że mądrość dziecka przekracza niekiedy mądrość dorosłego. Nauczmy się wiec i my oczekiwać wszystkiego od Boga z taką ufnością, jak małe dziecko wszystkiego oczekuje od matki.

Piętro II: Ufać na ślepo.
Znamy przykłady niezwykłych czynów z życia świętych, jednak tak często myślimy: „One są poza moim zasięgiem”. Tereska miała o sobie podobne zdanie… Dlatego jej drogą do nieba było „ufne rzucenie się w ramiona Ojca”. Zamiast zastanawiać się, czy wystarczające były Twoje pokuty i posty, zaufaj na całego Bożemu Miłosierdziu.

Piętro III: Przyjmować, co przychodzi.
To chyba najtrudniejsze piętro dla zaangażowanych mocno w życie. Bo trzeba w wielkiej ufności, by zdać się na Boże
plany i Jego wolę. Podobnie jak dziecko, które choć spogląda z ramion rodzica na świat i może postrzega ten świat po swojemu, jednak pozwala się nieść na rękach. Nie chodzi o to, aby wyzbyć się pragnień i marzeń, ale o to, aby nawet wtedy, gdy życie nie układa się „po mojemu”, umieć przyjąć Boży plan.

Piętro IV: Chcieć być „ziarenkiem piasku”.
Ludzką cechą jest pragnienie bycia „wyjątkowym” i oczywiście w oczach Boga i tych, którzy nas kochają wyjątkowi jesteśmy. Rzecz w tym, żeby tej wyjątkowości nie pomylić z pychą, stawianiem siebie w centrum i patrzeniem z góry na innych. Warto zauważyć, że przeciwne bieguny się przyciągają… Nasza autentyczna „małość” jak nic innego przyciąga Wszechmoc Bożą – jak pisał św. Paweł: „Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 12, 10).

Piętro V: Kochać „aż do bólu”.
Nie jest najważniejsze, jak dużo robimy, ale ile miłości wkładamy w to, co robimy. Odrabianie lekcji, posprzątanie pokoju czy przygotowanie obiadu może być cennym znakiem miłości do Boga i drugiego człowieka. Podobnie większą ofiarą może czasem stać się szczery uśmiech lub rozmowa z kimś, kogo nie lubimy niż dzień postu o chlebie i wodzie.

Piętro VI: Zasypiać w ramionach Ojca… na modlitwie.
To piętro wydaje się być bardzo przyjemne. Jednak… tylko pozornie. Jeśli zdarza Ci się, drogi Czytelniku, pójść przed Najświętszy Sakrament i posiedzieć albo nawet… zasnąć, bez poczucia, że zmarnowało się czas, to wiesz, o co chodzi. Miłość to obecność. Chwile bliskości przy kimś, kogo się kocha, nigdy nie są marnotrawstwem.

 

Małgorzata Sar

do góry